Bóg jest Miłością. On nie może przestać kochać człowieka, bo wtedy zaprzeczyłby samemu sobie. Nigdzie nie obiecuje, że ta miłość jest łatwa, ale mówi: „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę.” /Ap 3, 19/ Dlatego czasem, w obliczu cierpienia aż chce się powiedzieć: Panie Boże, nie kochaj mnie aż tak bardzo…
„Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana!” /Hbr 12, 5. 11-12/
„Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana!” /Hbr 12, 5. 11-12/
Przyjmij to cierpienie, tą trudność, którą teraz przeżywasz jako wyraz miłości Pana Boga do ciebie. Zgódź się na swój krzyż. I pamiętaj: za nim jest zmartwychwstanie. Ale gdyby nie było Wielkiego Piątku, nie byłoby też Zmartwychwstania.
Panie Boże, nie kochaj mnie aż tak bardzo… Ale jeśli już mnie tak bardzo kochasz, to niech z tej miłości narodzi się coś pięknego. Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie. Amen.
tekst z strony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz